Swoją drogą- mapy marzeń

 Ponoć trzeba w życiu iść swoją drogą. Całkowicie swoją drogą. Z tego co mi wiadomo, jest jednak tego życia I drogi stworzony pewien schemat. Coś jakby, szkoła, studia, dobra praca, w międzyczasie tworzenie rodziny, sukces, starość I śmierć? Schemat ten pewnie ma swoje plusy I minusy, a także zapewne ma na celu ciągle odnajdywać tą dobrą drogę, jednak ja już dawno całkowicie go opuściłam I poniekąd bardzo tego żałuję.
Każdy ma tą swoją drogę, mam I ja, całkowicie swoją. Dobre kilka lat temu zamiast dobarwić tą schematyczną, obrałam inny kierunek. Po części z własnej winy, ale trochę też zwalając na inne czynniki. Bo mama była chora, bo sama walczyłam z różnymi zaburzeniami, czy jeszcze coś tam. Jednak budzę się teraz w wieku 25 lat I dalej myślę w sposób- bo wtedy nie mogłam… Chwila, przecież teraz mogę, a nawet muszę I nie tylko wciąż się edukować, ale przede wszystkim rozwijać. Nabieranie nowych umiejętności, wiedzy jest ważne, a przynajmniej moim zdaniem.
Kilka lat temu przechodząc jeden z wielu (oczywiście) ciężkich okresów, bardzo bliska mi osoba wyłożyła przede mną cudowne narzędzie rozwojowe- Mapę Marzeń. Pierwszy raz o tym usłyszałam I od razu się zachwyciłam, bo to przecież piękne. Bierzesz kartkę I rysujesz, wypisujesz wszystkie swoje marzenia. Chcesz się nauczyć hiszpańskiego, zacząć biegać, iść na jogę, iść do szkoły, poznać ludzi, itd. Tego samego dnia naładowana energią- narysowałam własną I czując przypływ mocy pozytywnej przedstawiłam tą mapę mojej innej znajomej, która zwróciła mi uwagę na jedną rzecz. Wszystko wspaniale, pięknie, ale nie ma to żadnego znaczenia, jeśli nie wypiszesz sobie do tego wszystkiego celów, czasu realizacji. Z samych marzeń nic nie wyniknie jeśli konkretnie się nie zmotywujesz I naprawdę za to weźmiesz.
Nie mam zielonego pojęcia, co stało się z tamtą moją mapą marzeń. Wiem, że nieświadomie zrealizowałam z niej kilka punktów, o których wtedy nie śniłam, a stały się dla mnie osiągalne dzięki pracy w Holandii. Tu pojawia się kolejny problem rozwojowy. Holandia. Tak wiele Polaków ląduje tutaj, żyjąc taką imitacją, bo przecież jest praca, co z tego, że fizyczna, nie w swoim kraju. Łatwo idzie się uzależnić od tego trybu życia. Masz pieniądze, może nie wielkie, ale starczają na potrzeby, na które zarobić sobie w Polsce nie wyobrażasz, a możesz przecież osiągnąć jeszcze większe rzeczy niż mieć dobre pieniądze za pakowanie pomidorów, pracę na szklarni, magazynie logistycznym. Jest kasa, jest co jeść, można jechać na wakacje, jest życie, na pewno? Jednak dzięki temu udało mi się zrealizować część tamtych marzeń. Kiedyś wydawało mi się, że zrobienie sobie tatuażu będzie nie możliwe, teraz mam ich 10. Zobaczenie jakiegoś innego kraju niż Polska I Holandia- odhaczone. To przecież nie wszystko.
Od tego czasu zrobiłam conajmniej kilka map marzeń myśląc sobie, że tak, to jest ten moment, w końcu mi się uda zrealizować tyle cudownych rzeczy, napełnie się dobrą energią, życie nabierze barw, ale na pięknym rysunku się kończy. Dwa tygodnie temu mając zły dzień, zapytałam się siostry, co można zrobić, żeby życie było lepsze, odpowiedziała mi, że mnóstwo. Na początku byłam rozczarowana, że zbyła mnie taką prostą odpowiedzią, ale kiedy przyszedł lepszy dzień, zrozumiałam, że ma rację, bo to jest banalnie proste przecież.
Dzisiaj wyciągnęłam długopis I narysowałam kolejną mapę. Tym razem jednak wypisałam porządnie jak się mogę do wszystkiego zabrać, jakie cele, czas realizacji.

Przejechałam dzisiaj na fiszce 10 kilometrów, bo nauka jazdy na desce znalazła się na mojej mapie, I taka zupełnie nic nie znacząca rzec dała mi dużo szczęścia. Dziękuję.

Komentarze

  1. mega fajnie, bo my mamy takie wyobrazenie o życiu, że żeby było satysfakcjonujące to musi być wow, musi być tak jak nikt nigdy. Nie musi, szczęście daje czasem znaleziony kasztan, albo pisklak wyjęty kotu z mordy - żywy, albo chwila spędzona z kimś, przeczytane zdanie. Już sam fakt, że mam oczy i mogę zobaczyć, przeczytać...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

hip hop - un age dor

Z innej beczki, czyli niecałe 10 rzeczy, których dzieci nienawidzą w rodzicach

Czas – bezlitosna potworność