Czas – bezlitosna potworność
Moim największym
problemem rozwojowym (zaraz po lenistwie) jest czas. Zawsze mi
próbuje dopiec, a co gorsza zazwyczaj mu się to udaje.
Kiedy byłam
gówniarzem bardzo chciałam, żeby czas przyspieszył, żebym była
dorosła I mogła podejmować odpowiedzialne, bądź też mniej
rozsądne decyzje. Niestety faktycznie nadszedł ten czas, kiedy
jestem ponoć dorosła. Wyobrażałam sobie to zupełnie inaczej, bo
w głowie to ja zdecydowanie mam wciąż głupoty. Zmieniło się
tylko jedno. Zamiast stać w miejscu, ten okropny czas strasznie
przyspieszył I zupełnie za nim nie nadążam.
Zazdrość,
wiadomo, uczucie złe, wręcz haniebne, ale niesamowicie zazdroszczę
ludziom, którzy oswoili sobie ten fenomen I umieją nim doskonale
zarządzać, bo mi absolutnie to nie wychodzi.
Zachodzi tu pewnie
kwestia, że chcę za dużo, no ale jak ja mam w pełni przeżyć to
życie, jak mi czas nie daje? Człowiek wstaje wcześnie rano do
pracy, wraca, zanim prysznic I obiad, to jest już przed 19, a tyle
pięknych I tych mniej pięknych rzeczy do zrobienia! Wiadomo,
obowiązki, sprzątania, prania, zakupy. No ale mnie się chce
jeszcze wyjść z domu na spacer, na desce pojeździć, książkę
poczytać, dobry film obejrzeć, ze znajomymi się zobaczyć, a tu
zaraz trzeba spać, żeby się wyspać.
Czasem korzystam z
mojej siostry wynalazku. Robienie na wszystko listy. Piszę sobie po
pracy wszystko co bym chciała I co muszę zrobić I próbuję sobie
to rozplanować, ale zupełnie mi to w praktyce nie wychodzi. Wtedy
sobie myślę, że od kilku miesięcy próbuję się zapisać na
siłownię, a wciąż brakuje mi momentu, żeby tam podejść. Jak te
fit kobiety to robią? Temat modny I nawołanie z każdej strony.
Wiadomo, jak patrzę na te chudzielce, to sobie myślę, że też tak
chcę (I tak kupię ciasto), ale kiedy one to wszystko robią? Patrzę
na te zdrowe przepisy, większość zajmuje godzinę. Dużo ludzi,
których znam pracuje fizycznie, więc jak wracamy do domu, to
zmęczenie opanowuje wszystko I zdrowy tryb życia ucieka na zupełnie
odległy plan, a jeszcze miej siłę I czas na tą siłownię.
Tak więc nawołuję
do was ludzie, powiedzcie mi jak sobie z tym radzicie? Jakie macie
sposoby? Chce się tego nauczyć wykorzystywać każdą minutę,
nawet tą zmarnowaną na światłach!
Dziele się jeszcze
jedną ważną rzeczą. Bardzo dawno temu przeczytałam gdzieś w
internetach o fajnym eksperymencie, w którym wraz z przyjaciółką
postanowiłam wziąć udział. Bierzesz sobie słoiczek (ja mam
drewniane pudełeczko, które zostało mi podarowane przez ów
przyjaciółkę), ładnie sobie go można ozdobić, bądź też nie I
przez cały rok, codziennie, wrzucamy karteczkę z najbardziej
pozytywną rzeczą, która nam się przytrafiła każdego dnia. Nie
powiem, bo jest to trochę wyczyn, kiedy szukam czegoś super w dniu,
w którym nie zdażyło się nic szczególnego, albo był na prawdę
słaby, ale mus to mus, szukam choćby jednego uśmiechu. Myślałam
też, że mój słomiany zapał zaraz mnie wypali, ale od 6 lipca na
bieżąco wrzucam I już się łapię za głowę, kiedy myślę, że
za rok to otworzę I te wszystkie głupoty przeczytam. Uważam, że
to fajna sprawa, a efekt może być ciekawy. Polecam spróbować!
Zostały mi 2
godziny przed snem, a tyle do zrobienia! Biorę deskę I jadę na
kawę!
Komentarze
Prześlij komentarz